Wyspa.

Tak trudno zajrzeć w głąb siebie, próbowałam kilkakrotnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Za każdym razem znajdowałam się jednak na mieliźnie, daleko mi było do otchłani, do najdalszych, najskrytszych zakątków. Tylko pobieżnie spoglądałam na wszystko, nie chciałam płynąć tak daleko od bezpiecznej przystani, bo bałam się, że nie wrócę, bądź powrót mój nie przyniesie niczego dobrego.
I wypłynęłam na przestwór oceanu, bez koła ratunkowego, bez kamizelki.
Sama samotna, na łódce bez wioseł. Czekająca na prąd który poniesie mnie w nieznane.
Do tej pory nie wiem czy było warto, znalazłam się na zupełniej nowej wyspie, tak ciężko nabrać nowych nawyków, oswoić to co wokół mnie i siebie. Wszystko co znałam przedtem nie ma tu racji bytu. Metodą prób i błędów próbuję ocieplić wizerunek, osiedlić się i zakorzenić.
Jak na razie sukcesy na poziomie -1.

Komentarze

Popularne posty